Wsparcie Techniczne IdoSell (IAI) - IdoMods.pl

Zacznijmy od podstaw - czym jest marża? Marża to podstawowy wskaźnik rentowności w handlu – najprościej mówiąc, jest to różnica między ceną sprzedaży a kosztem pozyskania lub wytworzenia produktu. Wyrażana jest kwotowo lub procentowo, przy czym marża procentowa pokazuje, jaki odsetek ceny sprzedaży stanowi zysk ze sprzedaży danej sztuki towaru.

Marża a narzut – na czym polega różnica?

Bardzo często pojęcia marży i narzutu są mylone i używane zamiennie. Główna różnica leży w punkcie odniesienia. Marżę liczymy od ceny sprzedaży – to część ceny, która stanowi zysk sprzedawcy. Z kolei narzut oblicza się od kosztu zakupu i pokazuje, o ile procent ten koszt został zwiększony, aby ustalić cenę sprzedaży.

Choć kwotowo dla pojedynczej transakcji marża i narzut dają tę samą wartość, to wyrażone w procentach znacząco się różnią.

Jeśli kupiliśmy produkt za 100 zł i sprzedajemy go za 150 zł, to narzut wynosi 50% (bo podnieśliśmy koszt o połowę), ale marża to 33,3% (bo 50 zł zysku stanowi tyle procent ceny 150 zł).

Marża nigdy nie może przekroczyć 100% (bo zysk nie może przewyższać ceny sprzedaży), podczas gdy narzut może być wielokrotnie wyższy niż 100%.

Uwaga! Pomylenie marży z narzutem przy udzielaniu rabatu może spowodować sprzedaż poniżej kosztów i nieświadome generowanie straty.

Rodzaje marż i ich zastosowanie

Marża brutto

To najbardziej podstawowy i najczęściej śledzony wskaźnik rentowności sprzedaży. Marża brutto pokazuje, jaka część przychodów ze sprzedaży zostaje nam po odjęciu bezpośrednich kosztów zakupu towaru (lub jego wytworzenia). Innymi słowy jest to zysk brutto na sprzedaży produktu, nie uwzględniający jeszcze kosztów operacyjnych sklepu. Wzór na marżę brutto:

Marża brutto (%) = (Cena sprzedaży – Cena zakupu) / Cena sprzedaży × 100%

Wysoka marża brutto oznacza, że sprzedaż samego produktu jest zyskowna, bo pokazuje efektywność handlową i kontrolę nad kosztami zakupu. Pomaga odpowiedzieć na pytania: które produkty generują najwyższy procentowy zysk, a które mają tak niską marżę, że warto rozważyć podwyżkę ceny lub rezygnację z ich sprzedaży? Marżę zawsze liczymy na kwotach netto, bez VAT – podatek od towarów i usług nie jest przecież przychodem albo zyskiem, a jedynie należnością dla fiskusa.

Marża operacyjna

Marża operacyjna to bardziej zaawansowany wskaźnik rentowności, który pokazuje, jaki procent przychodów zostaje w firmie po pokryciu wszystkich kosztów operacyjnych, ale przed uwzględnieniem kosztów finansowych i podatków.

Mówiąc prościej, jest to marża na poziomie działalności podstawowej sklepu internetowego, czyli wynik operacyjny w relacji do sprzedaży. W przeciwieństwie do marży brutto, która dotyczy tylko kosztów zakupu towarów, marża operacyjna wlicza już m.in. koszty magazynowania, logistyki, marketingu, pakowania, utrzymania biura, wynagrodzeń pracowników, opakowań, energii itd. (czyli wszystkie koszty potrzebne, by sklep działał na co dzień).
Wysoka marża operacyjna świadczy o efektywnym modelu biznesowym – sklep potrafi kontrolować swoje koszty operacyjne i z każdej złotówki przychodu zostaje mu spory odsetek jako zysk z działalności podstawowej.

Marża netto

Marża netto, zwana też marżą zysku netto, to najbardziej końcowy i kompleksowy wskaźnik rentowności. Określa, jaki odsetek przychodów zostaje jako czysty zysk po odjęciu wszystkich kosztów, w tym operacyjnych, finansowych oraz opodatkowania.
Marża netto to po prostu stosunek zysku netto do przychodów ze sprzedaży. W jej kalkulacji uwzględnia się absolutnie wszystkie obciążenia – zaczynając od kosztu zakupu towarów, przez koszty magazynu, marketingu, logistyki, wynagrodzeń, czynszu, amortyzacji, aż po koszty odsetek od kredytów i należny podatek dochodowy.

W e-commerce marża netto pozwala ocenić, czy biznes jest trwale dochodowy. Może zdarzyć się, że marża brutto jest wysoka, ale ogromne wydatki na rozwój, marketing czy zwroty powodują, że na dole bilansu zostaje bardzo mało, a w skrajnych przypadkach kończy się to stratą.

Podsumowanie różnic

  1. Marża brutto odpowiada na pytanie, jak zyskowna jest sprzedaż produktu (pomija koszty pośrednie);
  2. Marża operacyjnaczy cały model operacyjny sklepu jest rentowny (ujmuje koszty działalności, ale przed podatkami);
  3. Marża nettoczy firma jako całość generuje zysk ostateczny (po wszystkich kosztach i obciążeniach).

Najczęstsze błędy w liczeniu marży

  1. Liczenie marży od kwoty brutto (z VAT), bo marżę zawsze liczmy od cen netto. Jeśli sprzedajesz produkt za 123 zł brutto (100 zł netto) i kupujesz go za 61,50 zł brutto (50 zł netto), to marża wynosi 50% (bo (100–50)/100), a nie 41% jak by wyszło z cen brutto. VAT to podatek, który odprowadzasz, nie jest Twoim zarobkiem, więc nie powinien zawyżać ani przychodu, ani kosztu w kalkulacji marży.
  2. Pomijanie kosztów wysyłki lub pakowania – jeżeli oferujesz darmową dostawę, koszt kuriera pokrywasz Ty, co obniża marżę na zamówieniu. Podobnie jest z kosztem opakowania - to zwykle niewielkie kwoty per paczka, ale przy tysiącach zamówień miesięcznie mogą zsumować się w znaczące obciążenie. Brak ich uwzględnienia sprawia, że realna marża jest niższa niż się wydaje.
  3. Nieuwzględnienie rabatów i kuponów: udzielone rabaty obniżają efektywną cenę sprzedaży, a zatem obniżają marżę. Jeśli produkt za 100 zł sprzedamy z 10 złotymi rabatu, to nasz zysk też spada o te 10 złotych. Trzeba o tym pamiętać przy analizie rentowności, bo marża liczona od ceny katalogowej nie odda rzeczywistości, gdy często prowadzimy promocje. Wielu sprzedawców zapomina, że “uciekanie” w rabaty może dramatycznie zmniejszyć zyski! W skrajnych przypadkach obniżenie ceny o kilka procent może wymagać sprzedania kilkudziesięciu procent więcej sztuk, by wyjść na zero. Dlatego każdą akcję rabatową warto przekalkulować, a minimalną akceptowalną marżę ustalić zawczasu, by nie sprzedawać ze stratą.
  4. Pomijanie prowizji platform sprzedażowych i płatniczych. Jeśli sprzedajesz na marketplace, np. Allegro, Amazon i płacisz prowizję od sprzedaży, musisz traktować ją jako koszt bezpośredni, zmniejszający marżę na tych transakcjach. To samo dotyczy prowizji operatorów płatności (PayU, Przelewy24, Stripe), która zwykle wynosi 1–3% wartości transakcji. Kiedy sprzedajesz we własnym e-sklepie to marża produktu będzie wyższa niż na marketplace, gdzie np. 10% oddajesz platformie. Porównując marże między kanałami dystrybucji (sklep własny vs marketplace), zawsze uwzględniaj te różnice w kosztach – to normalne, że ten sam produkt może mieć np. 30% marży we własnym sklepie i tylko 15–20% na Amazonie - przy zupełnie innym wolumenie sprzedaży.
  5. Nieodjęcie kosztów zwrotów: w branżach o wysokim odsetku zwrotów, jak moda czy obuwie, realna marża może być niższa, niż wynika z prostej sprzedaży, bo część towaru wraca, a koszty obsługi zwrotu obciążają sprzedawcę. Do tego dochodzą ewentualne straty związane z uszkodzeniem czy odsprzedażą zwrotów po obniżonej cenie. Jeśli 1 na 5 sprzedanych sztuk wraca i musi zostać ponownie sprzedana jako nowa (albo przeceniona jako outlet), to trzeba te 20% potencjalnej straty przychodu wkalkulować w marżę na etapie planowania cen.
  6. Same koszty marketingu (np. Facebook Ads, Google Ads) zazwyczaj nie są uwzględniane w marży brutto, ale jeśli chcemy poznać marżę operacyjną lub rentowność transakcji z uwzględnieniem kosztu pozyskania klienta, to należy wliczyć koszt reklamy przypadający na dane zamówienie. W praktyce, robi się to, obliczając CAC (Customer Acquisition Cost) – np. jeśli średnio wydajesz 5 zł na reklamę per jedno zamówienie, to ten koszt zmniejsza zysk z zamówienia. Przy wąskiej marży może się okazać, że po doliczeniu kosztu reklamy sprzedaż wychodzi na zero lub gorzej. Temat ten szerzej omawiam w innym artykule, który znajdziesz poniżej.

Marża a cross-selling i upselling

Cross-selling polega na proponowaniu klientowi produktów dodatkowych, uzupełniających to, co już kupuje, a upselling na zachęceniu go do wyboru droższego wariantu lub większej ilości. Z perspektywy marży ważne jest to, jakie produkty ze sobą łączymy. Często zdarza się, że produkty o niskiej marży stają się opłacalne, jeśli sprzeda się je w pakiecie z produktami wysokomarżowymi.

Przykład: sklep komputerowy sprzedaje konsolę do gier z minimalną marżą 5%, ale jednocześnie przy zakupie klient dokłada do koszyka 2 gry, na których marża wynosi 30–40%. Łącznie na zamówieniu marża jest już przyzwoita. Podobnie w sklepie odzieżowym – możesz mieć podstawowy T-shirt z marżą 10%, ale jeśli skutecznie dosprzedasz do niego klientowi droższą marynarkę na 25% marży, to finalnie zarobiłeś bardzo dobrze na całym zestawie.

Jeśli produkt dodatkowy ma wyższą marżę niż produkt podstawowy, to łączna marża zamówienia wzrośnie; jeśli ma niższą to ogólna marża nieco spadnie. Dlatego, planując akcje cross-sellingowe, warto dobierać produkty tak, by zwiększały one rentowność transakcji.

W przypadku upsellingu sytuacja jest nieco inna: zazwyczaj droższy produkt przynosi wyższy zysk kwotowy, ale nie zawsze wyższą procentową marżę. Może być tak, że klient zamieni produkt za 100 zł (koszt 50 zł, marża 50%) na produkt za 200 zł (koszt 120 zł, marża 40%). Zysk kwotowy wzrośnie (ze 50 zł do 80 zł), ale marża procentowa spadnie (z 50% do 40%). Mimo to, firma zarobi więcej w ujęciu bezwzględnym. Dlatego przy upsellingu bardziej liczy się wzrost wartości transakcji i zysku, niż sama marża procentowa, choć ideałem jest oczywiście, gdy uda się i jedno, i drugie.

Czy da się zwiększyć marżę bez podnoszenia cen?

Intuicyjnym sposobem na poprawę marży jest oczywiście podniesienie cen sprzedaży – wyższa cena przy tym samym koszcie to automatycznie wyższy procentowy zysk. Mamy jednak kilka alternatyw, które pozwolą nam zachować pierwotną cenę dla naszych klientów i dalej być konkurencyjnym na rynku:

  1. Renegocjacja cen zakupu z dostawcami. Nawet kilka procent rabatu więcej od hurtowni czy producenta bezpośrednio przełoży się na wyższą marżę. Warto budować relacje z dostawcami, negocjować rabaty wolumenowe, szukać tańszych źródeł zaopatrzenia. Jeśli Twój roczny obrót u dostawcy rośnie, poproś o lepsze warunki – masz przecież argument w postaci rosnących zamówień.
  2. Przejrzyj stawki firm kurierskich i koszty magazynowania. Być może uda się wynegocjować lepsze stawki wysyłek, szczególnie przy większych wolumenach, zmienić firmę kurierską na tańszą, ale o podobnej jakości, albo zoptymalizować proces pakowania, żeby paczki miały mniejszą wagę gabarytową, co obniży koszt transportu. Każda oszczędność 1 zł na przesyłce to 1 zł więcej marży na zamówieniu. Kontrola kosztów operacyjnych to jedno z głównych zadań poprawiania marż.
  3. Znajdź tańszych dostawców kartonów, kopert, wypełniaczy czy taśmy pakowej. Często zmiana dostawcy lub zamawianie większych partii może obniżyć jednostkowy koszt opakowania o kilkanaście procent. Można też zainwestować w optymalizację rozmiarów opakowań (mniejsze paczki = niższe koszty wysyłki). Ważne, by nie ucierpiała na tym jakość dostawy, ale często da się ciąć koszty w tym obszarze bez szkody dla klienta.
  4. Jeśli skrócisz czas potrzebny na obsługę zamówienia, np. wdrażając lepszy system zarządzania magazynem, automatyczne drukowanie listów przewozowych, itp., zmniejszysz koszty pracy przypadające na jedno zamówienie. To może być trudno policzalne wprost w marży na produkcie, ale wpływa na marżę operacyjną: mniej roboczogodzin = niższe koszty stałe w przeliczeniu na sprzedaż.

Zwiększanie marży nie zawsze oznacza podnoszenie cen dla klientów. Równie skutecznym, a często bezpieczniejszym strategicznie, podejściem jest cięcie kosztów tam, gdzie to możliwe. Wbrew pozorom, nawet dojrzałe e-sklepy często znajdują możliwość oszczędności. Każda taka optymalizacja podnosi marżę, nie narażając nas na utratę klientów przez wyższe ceny. Oczywiście, podnoszenie cen też jest opcją, ale warto je stosować rozważnie i tam, gdzie rynek pozwala (np. gdy konkurencja też podnosi ceny lub gdy oferujemy unikatową wartość uzasadniającą wyższą cenę).

Co uwzględnić, licząc marżę?

  • Cena zakupu towaru to podstawowy koszt pozyskania produktu od dostawcy. Jeśli importujesz, uwzględnij cło i transport do Twojego magazynu.
  • Koszty dostawy do klienta. Czy oferujesz darmową wysyłkę? Jeśli tak, dolicz koszt kuriera do kosztów transakcji. Jeśli klient płaci za wysyłkę oddzielnie, wtedy ten punkt go nie dotyczy (to dodatkowy przychód pokrywający koszt).
  • Opakowanie i materiały wysyłkowe jak pudełko, koperta, folia, taśma, wypełniacz, wydruk faktury lub etykiety. Indywidualnie to grosze, ale policz, ile średnio kosztuje Cię spakowanie jednej paczki.
  • Prowizje sprzedażowe, czyli opłaty marketplace (Allegro, Amazon, eBay itp.), prowizje dla pośredników, a także prowizje operatorów płatności online (np. 1-3% od transakcji). Wszystko to uszczupla Twój przychód ze sprzedaży.
  • Koszt obsługi zamówienia. Jeżeli masz dane, ile średnio kosztuje obsłużenie jednego zamówienia (praca magazynu, pakowanie, obsługa klienta, systemy IT przypadające na jedno zamówienie), możesz uwzględnić też to. Często liczy się to w sposób przybliżony, rozdzielając koszty stałe na liczbę zamówień.
  • Zwroty i reklamacje. Oszacuj, jaki odsetek towaru wraca i z jakim kosztem. Można tu np. odjąć procentowo od marży pewną wartość odpowiadającą średniemu kosztowi zwrotów. Np. jeśli 5% wartości sprzedaży jest zwracane, a koszt obsługi zwrotu to ~10% wartości zwróconego towaru (transport + robocizna), to “ukryty” koszt wynosi 0,5% sprzedaży.
  • Rabatowanie i promocje. Miej świadomość, jakie średnie rabaty dajesz w danym okresie. Jeśli przez kupony rabatowe oddajesz klientom np. 3% obrotu, to o tyle realnie obniża się Twoja marża wobec ceny bazowej.
  • Podatki pośrednie: VAT pomijamy przy liczeniu marży (bo to nie koszt albo zysk), ale np. podatek od sprzedaży detalicznej (w Polsce obowiązuje dla dużych podmiotów powyżej ustalonego progu obrotu) czy inne opłaty branżowe warto wziąć pod uwagę, jeśli Cię dotyczą.

Jak komunikować marżę w zespole?

Marża to nie tylko temat dla księgowości czy zarządu. Dobrą praktyką jest uświadamianie całego zespołu – zwłaszcza osób decyzyjnych w zakupach, sprzedaży, marketingu – jaką mamy marżę i co na nią wpływa.

Kto?Po co?Przykład
Kupiec/zaopatrzeniowiecPrzy negocjacjach z dostawcą powinien wiedzieć, jaka marża jest na produktach od tego dostawcy – jeśli niska, ma argument do twardszych negocjacji o rabaty.Jeśli wie, że sklep operuje na marży np. 15%, to rozumie, że każde 1% rabatu więcej od dostawcy jest na wagę złota.
Osoba od pricinguPrzy ustalaniu cen musi mieć dostęp do bieżących marż - raczej oczywista sprawa. ^^Jeśli planuje promocję, powinien dostać jasne wytyczne: np. “nasza średnia marża na tej kategorii to 25%, nie schodź poniżej 15% w promocji”.
Agencja marketingowa/marketerWiedza o tym, jaki jest zwrot z inwestycji wymaga znajomości marży.Np. jeśli marża brutto to 30%, a koszty kampanii Google Ads zjadają 25%, to zostaje 5% na resztę – czy to się spina? Taki insight zapobiegnie przepalaniu budżetu na kampanie, które nominalnie generują sprzedaż, ale pożerają marżę.
Obsługa klientaMoże nie potrzebuje konkretnych liczb, ale świadomość, że firma działa na niewielkiej marży, pomaga m. in. w polityce rekompensat dla klientów.Łatwiej zrozumieć, dlaczego nie można rozdawać bonów 50 zł na przeprosiny za drobną wpadkę, jeśli wiemy, że to jest cały zysk z zamówienia.

Materiał skierowany jest do właścicieli e-commerce, głównie tych, których sklepy stoją na platformie IdoSell. Wśród naszych klientów i nie tylko, zauważyliśmy, że wiele trudności sprawia analiza efektywności poszczególnych źródeł ruchu, głównie gdy koszty zauważalnie rosną. W tym poradniku dowiesz się dlaczego atrybucja jest tak skomplikowana, dlaczego dużo zależy od platformy z jakiej czerpiemy dane oraz jak w praktyce radzić sobie z analizą kosztów i wyników Twoich reklam Google/Meta Ads.

Problem atrybucji

Atrybucja to przypisanie zasług za konwersję (w naszym przypadku - sprzedaż) poszczególnym źródłom ruchu na ścieżce klienta.
Problem polega na tym, że zanim klient kupi, często mija sporo czasu i ma on wiele punktów styku z marką.

Przykładowo: najpierw widzi reklamę na Facebooku, potem wpisuje nazwę sklepu w Google, otrzymuje e-mail z promocją, a na końcu klika wynik organiczny i dokonuje zakupu. Który kanał „zasłużył” na przypisanie sprzedaży? To nie takie proste.

Badania wskazują, że przeciętnie klient potrzebuje 6–8 interakcji z marką przed zakupem. Oznacza to, że żaden pojedynczy kanał nie działa w próżni – sukces sprzedażowy to efekt wielu marketingowych cegiełek układanych na przestrzeni czasu. Każdy punkt styku (reklama, wyszukiwarka, media społecznościowe, e-mail, itp.) dołożył się do decyzji zakupowej, więc jednoznaczne wskazanie „co zadziałało” graniczy z cudem. To sprawia, że atrybucja w e-commerce jest z natury skomplikowana – staramy się rozplątać tę sieć powiązań i sprawiedliwie ocenić wpływ każdego kanału.

Problem platformy raportującej

Kolejne schody - czyli gdzie szukać odpowiednich danych? Poniżej zamieszczam omówienie różnic w raportowaniu z poszczególnych platform. O ile sama przez pojęcie atrybucji udało nam się przebrnąć, tak jednak ten punkt może wymagać wyjaśnieniu kilku pojęć.

  • Okno konwersji - okres czasu po interakcji z reklamą (np. kliknięciu, wyświetleniu), w którym rejestrowana jest konwersja (np. zakup). Jeśli ktoś kupił po upływie tego okresu, nie zostanie ona zaliczona przez platformę.
  • Ścieżka konwersji - seria kroków, które użytkownik podejmuje, aby dokonać określonej akcji np. zakup. W prostszych słowach proces zakupowy.
  • Model atrybucji - reguły, które określają, jak przypisywać zasługi różnym kanałom marketingowym za konwersje, w naszym przypadku zakup.

Google Ads: System reklam Google z natury przypisuje pełną zasługę swojej reklamie, jeśli ta pojawiła się na ścieżce konwersji. Model atrybucji jest tu zazwyczaj oparty na kliknięciach (choć Google coraz częściej stosuje też własne modele oparte na danych). Jeżeli użytkownik kliknął reklamę Google i w ciągu np. 30 dni dokonał zakupu, to Google Ads zaliczy konwersję tej reklamie. Co więcej, Google Ads domyślnie przypisuje konwersje do dnia kliknięcia reklamy, a nie do dnia zakupu, przez co dane dzienne mogą różnić się od tych w Analytics. Okno konwersji (czas, w którym konwersja jest śledzona po interakcji) wynosi domyślnie 30 dni, ale może być wydłużone nawet do 90 dni. Dodatkowo Google Ads zlicza także tzw. konwersje po obejrzeniu (view-through) dla niektórych kampanii (np. YouTube) – czyli jeśli ktoś tylko zobaczył reklamę, nie kliknął, a potem wszedł na stronę i kupił, to w Google Ads taka sprzedaż też może zostać przypisana reklamie. To sprawia, że Google Ads zwykle wykazuje więcej konwersji (czasem przypisując sobie zasługę za sprzedaż, na którą miał wpływ choćby pośredni).

Meta Ads (Facebook/Instagram): Meta stosuje podobne podejście – jeśli użytkownik kliknie reklamę na Facebooku/Instagramie i kupi później, to przypisuje konwersję tej kampanii. Standardowo Meta ma jednak krótsze okno atrybucji (domyślnie 7 dni po kliknięciu lub 1 dzień po wyświetleniu reklamy). Co ważne, Meta Ads zalicza również konwersje po samym wyświetleniu reklamy (tzw. view-through conversions), nawet bez kliknięcia. Jeśli ktoś zobaczył reklamę (np. produktu na Instagramie) i potem wszedł na stronę sklepu z innego źródła i dokonał zakupu, panel Meta również może taką sprzedaż przypisać reklamie. To kolejny powód, dla którego dane z Menedżera Reklam Meta bywają wyższe niż np. w Google Analytics, bo GA4 zlicza tylko konwersje powiązane z aktywnymi sesjami i kliknięciami (nie śledzi samych wyświetleń). Ponadto Meta (oraz Google) korzystają z zalogowanych użytkowników, co ułatwia śledzenie cross-device – jeśli ktoś kliknął reklamę na telefonie, a dokończył zakup na komputerze, Meta potrafi to połączyć dzięki temu, że użytkownik jest zalogowany na Facebooku na obu urządzeniach.

Jako ciekawostkę zamieszczam też przykład jak różni się Google i Meta w kontekście uznania wyświetlenia reklamy. W przypadku Google, co najmniej 50% reklamy musi pojawić się w obszarze widocznym przez użytkownika, gdy Meta wymaga jedynie 1 px. (Źródło - Post Krzysztofa Byciny dla grupy "💡Google Ads dla E-commerce by Krzysztof Bycina")

Panel IdoSell: Panel sklepu pokazuje rzeczywistą liczbę zamówień złożonych w sklepie oraz ich źródła według wewnętrznego mechanizmu. Zwykle stosuje on model atrybucji ostatniego kliknięcia (last click) z pewnymi modyfikacjami. Oznacza to, że cała zasługa przypisywana jest ostatniemu źródłu wejścia przed zakupem (np. ostatniemu klikniętemu linkowi, ostatniej kampanii z jakiej klient przyszedł tuż przed złożeniem zamówienia). 

Warto tutaj zaznaczyć, że IdoSell na karcie zamówienia w pozycji „Źródła odwiedzin poprzedzające złożenie zamówienia” przyjmuje źródła z okresu 30 dni przed złożeniem zamówienia.

Model atrybucji w raporcie AKIO oraz w zamówieniach, czyli generalnie w panelu sklepu IdoSell, to model który przypisuje konwersje do daty złożenia zamówienia. Wchodząc głębiej w technikalia konwersje są odtwarzane jako zamówienia w panelu na podstawie numerów ID sprzedanych towarów.

Często jednak panel sklepu ignoruje wejścia bezpośrednie jako nowe źródło – jeśli klient wraca bezpośrednio, a wcześniej przyszedł z innego kanału, to nadal przypisuje sprzedaż temu wcześniejszemu kanałowi (podobnie jak stary Google Analytics Universal). Panel IdoSell ma przewagę, że bazuje na faktycznych danych sklepu – zarejestruje każde zamówienie, nawet jeśli użytkownik zablokował cookies czy skrypty analityczne. To powód, dla którego panel sklepu zazwyczaj pokaże więcej konwersji niż GA – Analytics może pewnej części transakcji w ogóle nie odnotować (np. gdy klient nie wyraził zgody na ciasteczka analityczne albo używa adblocka, który uniemożliwia GA4 śledzenie zakupu). Warto wiedzieć, że model last click pomija wpływ wcześniejszych interakcji – panel wskaże ostatnie źródło przed zakupem, nawet jeśli klient wcześniej klikał inne reklamy.

Google Analytics 4 (GA4): jako narzędzie analityczne, stara się dać szerszy obraz ścieżki konwersji. Domyślnie używa modelu atrybucji opartego na danych (data-driven), który dzieli zasługę za konwersję między różne kanały proporcjonalnie do ich wkładu. Jeśli więc klient kliknął reklamę Google, a potem przyszedł z wyników organicznych i kupił, GA4 może część wartości transakcji przypisać reklamie, a część ruchowi organicznemu – a w skrajnych wypadkach nawet przypisać całość innemu źródłu, jeśli uzna je za ważniejsze. To fundamentalna różnica: GA4 nie „dopisuje” każdej sprzedaży do kampanii płatnych, przez co zwykle pokaże mniej konwersji przypisanych reklamom niż ich własne panele. Ponadto GA4 ma okna konwersji konfigurowalne – standardowo około 30 dni (dla nowych użytkowników) do 90 dni (dla zakupów), więc jeśli zakup nastąpi długo po kliknięciu (poza tym oknem), GA4 już go nie połączy z tamtą sesją. GA4 opiera się na danych zbieranych ze strony (zdarzenia e-commerce, jak purchase), więc jeśli tracking na stronie jest niepełny lub zablokowany, może pominąć część transakcji. Nie śledzi też konwersji bez aktywnej interakcji (wyświetlenia reklamy bez kliknięcia nie są w GA4 przypisywane żadnemu kanałowi, bo nie było sesji). Wreszcie, GA4 ma ograniczenia w śledzeniu użytkownika między urządzeniami – chyba że użytkownik jest zalogowany i włączono funkcję Signals. W efekcie GA4 bywa „surowsze” w liczeniu konwersji niż panele reklam, ale za to daje możliwość spojrzenia na całe ścieżki (raporty konwersji wielokanałowych) i porównywania różnych modeli atrybucji w jednym miejscu.

Ciekawostka: Czy wiedziałeś, że filtrując zamówienia po źródłe, Google Ads by IdoSell jest jako jedyny zwolniony z ostatniego klika? Cytując odpowiedź jednego z komunikatów od BOK IdoSell:

Mogę potwierdzić, że w przypadku wyszukiwania po zamówieniach, wskazywany jest ostatni przeklik w wyłączeniem Google Ads by IdoSell (IAI Ads).

W przypadku wyszukiwania źródła Google Ads by IdoSell (IAI Ads) wskazywane jest każde zamówienie, w którym brały udział reklamy, czyli również takie, w których było kilka źródeł. Powodem jest fakt, iż zamówienia są odtwarzane w systemie, co z kolei jak pisałem, wynika z faktu, iż Google nie udostępnia identyfikatorów zamówień.

Zatem w wynikach wyszukiwania zamówień po źródle Google Ads by IdoSell (IAI Ads) mogą się znaleźć zamówienia gdzie ostatnim przekliiem nie będzie Google Ads by IdoSell (IAI Ads).

Jak liczyć wyniki Google/Meta Ads w praktyce?

Gdy dysponujemy tyloma różnymi raportami, łatwo wpaść w pułapkę polegania na jednej liczbie – a to może prowadzić do błędnych wniosków. Zamiast ślepo wierzyć jednemu systemowi, warto porównywać dane z różnych źródeł i szukać wspólnych trendów. Każdy raport pokazuje nieco inny wycinek rzeczywistości, dlatego najmądrzej jest używać tych liczb kierunkowo, a nie jak wyroczni.

Jeżeli np. zarówno Google Ads, jak i Meta Ads pokazują wzrost konwersji o 20% w danym miesiącu, a GA4 też widzi zwyżkę przychodów – można z dużą dozą pewności powiedzieć, że trend wzrostowy jest realny (mimo że wartości bezwzględne się różnią). Z kolei gdy jeden system raportuje spadki, a drugi wzrosty – trzeba drążyć temat, bo być może różnice wynikają z atrybucji, a sprzedaż realnie stoi w miejscu. Kluczem jest spójność trendów: czy wszystkie metryki zmierzają w tym samym kierunku?

Co więcej, żaden pojedynczy wskaźnik nie ma sensu w oderwaniu od całości biznesu. Dlatego zawsze należy zestawić dane marketingowe z łącznymi kosztami i przychodami sklepu. Przykładowo, jeśli Facebook twierdzi, że kampania dała 50 tys. zł sprzedaży, Google Ads dolicza kolejne 70 tys. zł, a sklep realnie w tym okresie zarobił 100 tys. zł, to jasne jest, że nie można tych liczb sumować – wyniki się nakładają. Zamiast tego lepiej spojrzeć: łącznie wydaliśmy na reklamy X zł, sklep wygenerował Y zł przychodu – czy to się spina? Ważne jest podejście holistyczne: patrz na swój łączny CPA/ROAS ze wszystkich kanałów razem, a nie tylko na każdy z osobna. Taka perspektywa ochroni Cię przed sytuacją, w której jeden kanał wygląda świetnie na papierze, a firma i tak dokłada do interesu.

Praktyczne raporty do analizy adsów

Poza teoretyczną wiedzą, chcemy podzielić się praktycznym narzędziem, które pozwoli Ci podjąć decyzję tj.

  1. Zwiększenie lub zmniejszenie budżetu reklamowego na dane źródło;
  2. Ocenę wpływu reklam na realną sprzedaż sklepu internetowego;
  3. Określenie odpowiedniego poziomu rentowności dla agencji marketingowej.

Szablon bezpłatnie możesz skopiować tutaj z pełną instrukcją jak go wdrożyć w swoim biznesie 🙂

Zmieniając nazwę towaru na stronie naszego sklepu Idosell możemy zauważyć, że oprócz nazwy produktu zmienia się także link do strony z produktem (adres URL). Przyjrzyjmy się bliżej, jakie mogą być następstwa tej zmiany, a także dlaczego warto zachować poprzedni link. Przedstawimy krok po kroku sposób na zachowanie poprzedniego linku Dowiedz się, czy istnieje możliwość automatycznego wprowadzania aktualizacji nazwy, przy zachowaniu poprzedniego linku. 

Jaki wpływ ma utrzymywanie stałego linku w SEO?

W Idosell nazwa produktu jest skorelowana z linkiem URL strony produktu. Choć może się wydawać, że zaktualizowany adres URL, zadziała na korzyść i będzie miał lepszy wpływ na wyszukiwanie produktu, to w rzeczywistości jest na odwrót. Przez zmianę adresu, dana strona może stracić pozycję w wyszukiwaniach Google. Na szczęście Idosell przewidział ten scenariusz i tworzy przekierowanie 301 do nowego linku. Dzięki temu nowy link może przekazać moc poprzedniego, a tym samym jego pozycję podczas wyszukiwań. Niestety nie dzieje się to natychmiastowo i zanim mechanizm Google przetworzy zachowanie mocy dla powstałego przekierowania mogą upłynąć godziny, dni, tygodnie… a nawet miesiące. Z tego względu nie warto wprowadzać zmian w linku, jeżeli nie ma takiej konieczności. Frazy zawarte w URL mają marginalny wpływ na pozycję w wyszukiwarce.
Wniosek nasuwa się jeden: przy zmianie adresu URL możemy więcej stracić niż zyskać.

Jak zaktualizować nazwę towaru w Idosell i zachować poprzedni link?

W Idosell nie istnieje opcja zachowania linku, podczas zmiany nazwy produktu. Możemy to jednak wykonać “ręcznie”. Poniżej przedstawiamy sposób, jak krok po kroku zmienić nazwę produktu w platformie Idosell.

 UWAGA: ZMIANĘ NAZWY DOKONUJEMY DOPIERO PO SKOPIOWANIU I ZAPISANIU PIERWOTNEGO LINKU. 

Po wejściu na platformę rozwijamy menu boczne > Wybieramy z menu edycji produktu zakładkę “Towary” > Następnie wejdźmy w  “Listę towarów” > Wybierzmy produkt i wejdźmy w jego panel. Po prawej stronie wybierzmy jego “Widoczność w sklepie”:

W karcie tej zakładki na dole przewijamy do sekcji “Widoczność towaru w sklepach” stamtąd kopiujemy linki do kart towaru w naszym sklepie lub sklepach. Najlepiej będzie je zapisać do dowolnego pliku tekstowego, skąd później będziemy mogli skopiować. 

Wracamy do menu edycji produktu i wybieramy zakładkę “Opisy”.

W karcie opisu zmieniamy nazwę produktu w rubryce “Nazwa towaru”.

W celu zachowania nowej nazwę, przewijamy kartę do dołu i wybieramy “Zapisz zmiany”.

Następnie powracamy do menu edycji produktu i wybieramy zakładkę “Marketing i SEO

Po otworzeniu się karty wklejamy poprzednie linki w odpowiednich rubrykach “Adres URL” w zależności od sklepu (zakładki w karcie) i języka (rubryki) strony. Wklejone linki powinny być skrócone o początek linku, który jest widoczny przy rubryce. Na końcu klikamy “Zapisz zmiany”, po to by zachować poprzedni link.

Możliwość automatycznej aktualizacji przez API

Przy dużej ilości produktów “ręczne” wprowadzanie starego linku może być uciążliwe i czasochłonne. Wszystkie przedstawione powyżej operacje można zastąpić aplikacją indywidualną, która znacznie ułatwiłaby aktualizację produktów, przy zachowaniu linku. Obecnie nasz zespół opracowuje taką aplikację. Będzie ona polegała na automatycznym pobieraniu linków do wszystkich lub wybranych produktów w sklepie i nadpisania  linku. Dzięki czemu podczas aktualizacji towaru nie zostanie wygenerowany nowy link. 

Podsumowanie

W naszym artykule przedstawiliśmy proces zmiany nazwy produktu oraz treści adresu URL do jego strony. Ukazaliśmy zalety zachowania stałego linku, a także opisaliśmy krok po kroku sposób, który pozwala tego dokonać. Przy dużej ilości towarów zmiana nazwy produktów mogą być nieuniknione, a zachowanie pierwotnego linków może być żmudne, dlatego zaproponowaliśmy aplikację, która pozwoliłaby zautomatyzować cały ten proces.

cloud-synccartearthbullhorncrossmenu
linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram